Od niedawna zacząłem prowadzić nowa i grupę o nazwie Yellow Scarf Family dla osób współuzależnionych i powiem wam ze miałem stracha jak to będzie. Ja alkoholik, zło wcielone dla matek, ojców i dzieci, trochę obawiałem się pytań typu: dlaczego, po co i dlaczego on/ona.
Nie dla tego ze ja sam uzależniony lecz dlatego ze na spotkanie przyniosłem ze sobą swoja chorobę która często zniszczyła życie wspaniałych osób.
Obawiałem się ze rodziny osób uzależnionych będą chciały znokautować choróbsko a przy okazji i mi się dostanie.
Cholera, tak nie było. Po prostu na spotkaniu Yellow Scarf Family czułem się świetnie i odkryłem ze jest wiele rzeczy w moim życiu na które patrząc z innej perspektywy mogę kontynuować pełniej mój rozwój osobisty i duchowy.
Jeśli stanę przed lustrem i popatrzę na siebie nie mogę zaprzeczyć ze nie tylko jestem osoba uzależnioną ale tez współuzależnioną.
Nie mam pretensji do życia ze potoczyło się tak jak się potoczyło, po prostu to co przeżyłem musiało się stać abym mógł być tym kim jestem teraz. Te wszystkie złe i dobre rzeczy które mnie spotkały, ukształtowały mnie takim jakim jestem teraz. Zarówno te dobre doświadczenia jak również te złe kształtowały moja osobowość.
Wiem ze w mojej podświadomości pozostały okruszki z mojego dzieciństwa i dorastania i to one „pomogły” mi zachorować na alkoholizm. Ale nie mam za to pretensji za to do mojego bliższego ani dalszego otoczenia, oni tez dostali swoje okruszki od kogoś. To zaklęte koło toksycznych zachowań niejednokrotnie trwa od pokoleń i czas aby uwolnić się z niego.
Dziękuje mojej Sile Wyższej ze pomogła mi zrozumieć te lekcje i wyciągnąć z nich naukę. Dziękuje też za to ze dala mi możliwość aktywnego leczenia poprzez obecność na grupach Yellow Scarf , za wszystkich wspaniałych przyjaciół których na nich spotkałem.